Ostatnio za dużo myślę. Na przykład o moim psie który rok temu odszedł z tego świata do wymarzonej suczki i teraz jest szczęśliwy. Za życia nie doznał, to teraz doznaje prawdziwej rozkoszy.
Dziwne, bo tego dnia zobaczyłam, że jak jestem zła to siła przychodzi nie wiadomo z której strony. Nie miałam łopaty. Wykopałam mu norkę łyżką do zupy.
Zawinęłam w spódnicę i w mój nowy biały sweterek, żeby nie czuł się samotny i wsadziłam do worka. Sąsiadka powiedziała, że nie może być w worku, to go wykopałam wyjełam z worka – taka pożegnalna wizyta. Tak sobie myślę o moim Psie i boję się, że kiedyś mi też serce przestanie pracować.
Nie chcę myśleć, przyszłam do domku Generała, usiadłam przed komputerem, ale mi coś śmierdzi. Może już się rozkładam, uszczypnęłam się – bolało, a więc żyję. Wącham się i pachnę. To nie ja. Węszyłam i wywęszyłam…
Kuchnia. W zlewie stała patelnia, a na niej leżały jajka, pieczarki, cebula. Nie szczekały, tylko już śmierdziały. Postanowiłam napisać do Generała przez Gadu Gadu:
– Kochany… śmierdzi.
– To otwórz okno jedyna
Znowu uległam i pozmywałam. Ale patelnię zostawiłam, może Generał chciał mieć kurę z jajek i w cieple trzyma, a z cebuli szczypior.
Kto wie co w tej jego głowie się czai.
17 listopada 2005 at 11:51
Dziwne, niby informa^Wprogramista, a nie doszedł do tego, że jak się wystawi patelnię za okno to deszcz ją w końcu umyje, a i w środku śmierdzieć nie będzie…
3 grudnia 2005 at 03:29
chcialam powiedziec, ze choc smutne ..
doskonałe w formie.
5 grudnia 2005 at 18:16
My, biedne narzeczone programistów musimy sie trzymać razem
7 grudnia 2005 at 01:19
Perełka.
Chce więcej i częściej!