panelarrow

17 lipca 2006
Komentarze: 8

Wyprawa nad morze

Dzień 1
 
Nie mogłam nic zjeść, bo General krzyczał:

  • Zjesz później, nie zdążysz, wytrzymasz!!!

Wyruszyliśmy o 4:30 srebnym wehikułem Przepiórki. Zaloga składała się z Czerwonej Strzały, Entera, Ptasiora, Alberta Miśka wiecznie poważnego i laptopa zwanego Czarnuchem. Czarnuch miał miejsce obok mnie. Tak naprawdę to przez całą podróż tylko o Czarnucha Enter dbał. Enter robił zdjęcia, a jak się znudził zamiast głaskać mnie lubieżnie po nodze zaczął klepać w klawiaturę. Znudzona usnęłam. Obudziły mnie krzyki. Myślałam – może wypadek, ale nie, to Generał krzyczał:

  • SIUSIU!!!

Był ignorowany i nawet mi się to podobało, ale nie zajmowałam stanowiska, żeby się nie narażać.
Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym :)

Jastrzębia Góra przywitała nas słońcem i alkoholem na dobry początek. Haineken został naszą przystanią i portem.
Czekali już znajomi Czerwonej strzały i zaczęliśmy się do siebie przyzwyczajać przy szklaneczce piwa i innych drinkach.
Zaczęło się szukanie noclegu.

Czerwona strzała: Dzień dobry, czy są wolne pokoiki?
Pani: od kiedy?
Czerwona strzała: Od zaraz, bo jestem w Hainekenie i sączę drineczka :)
Pani: Nie ma
Czerwona strzała: O jak mi przykro, że nie poznam Pani.

W końcu się wkurzył, wstał i oznajmił:

  • Ja pójdę i znajdę kwaterę

Wstał i poszedł. Jak na polowanie. Wrócił dumny i zadowolony. Znalazł piekarnik zwany poddaszem, ale lepsze to niż niebo pełne gwiazd w nocy.

Dalej dzień upłynął na piciu, plażowaniu, znowu piciu i miłej zabawie.

Dzień drugi i trzeci był podobny…

3 lipca 2006
Komentarze: 28

Nowy członek… rodziny

Wyruszyliśmy póżnym popołudniem na zakupy. Ja, jako dobra córka postanowiłam mamie kupić na upalne dni wiatrak. Dla mnie, skąpego człowieka to była bardzo ważna wyprawa (i bardzo męcząca). Generał również postanowił sprawić sobie jakiś prezent.

Zaczęliśmy wyprawę od dusznego (i bez żadnego odświeżacza) autobusu do miejsca Generalskiej męki (czyli do Janek). Oczywiście skąpstwo się udzieliło i kupiliśmy coś do picia i hot-doga. Kubeczek zostawiliśmy przezornie w plecaku (jak zakończyliśmy buszowanie w IKEA to napełniliśmy go znowu). Wędrowałam między półeczkami nadzorując swoje wydatki. Generał zmieniał barwy, aż się znudził.

  • Szybciej… Mam dość..

W następnym sklepie szukaliśmy wiatraka.

  • Jedyna, to nie wiatrak to wentylator!
  • Kochany, wieje?
  • Tak
  • To wiatrak…

Dziwnym trafem znaleźliśmy się przy komputerach. Oczy generała zabłysły niczym latarnie po zmierzchu.  Nie czuł już zmeczenia, stał się lekko pobudzony i chętny do chodzenia. Stanęliśmy przy półce z Mac Mini…

  • Kochana, może sobie kupie..
  • Może kupisz… stać Cię?
  • Stać.
  • To bierz.

Wziął. Szukaliśmy myszki, klawiatury i był na tyle uprzejmy, miły i radosny, że łaskawie pozwolił mi wyrazić zdanie na temat klawiatury. Znalazłam wiatrak i wyszliiśmy. Generał jak nigdy wcześniej wziął wszystkie torby i już go kręgosłup nie bolał, autobus nie śmierdział i ja byłam nagle taka wspaniała dla niego. Oczywiście przez całą drogę trzymał kurczowo swój nowy nabytek i całe 20 minut opowiadał o zaletach maca…

Poszłam do domu. Nie było mnie dwie godziny. Nie zadzwonił…

OBSERWACJA 1:

Spokojnie można robić zakupy jak programista kupi sobie zabaweczkę.
Można robić wszystko i iść wszędzie. Myślę, że gdybym stanęła nago albo powiedziała: "kochany, noga mi odpadła" to usłyszałabym "tak, tak masz rację…".

OBSERWACJA 2:

Programista, kiedy kupuje zabawki zmusza do słuchania opowieści o tym sprzęcie. Gadać może tylko o tym.
Trzeba wówczas przytakiwać i udawać, że się słucha,  a wtedy jest jest szansa na takie słowa:

"Jedyna… jaka ty jesteś  wspaniała…"

14 czerwca 2006
Komentarze: 19

Choroba przenoszona drogą wspólnego przebywania…

Stałam się taka jak Programista, ale tylko w 20%.

Wstaję rano i siadam do komputera, sprawdzam pocztę, a raczej czy jest nowe zamówienie w sklepie. Śnię o podobraziach. Ostatnio śniło mi się ogromne podobrazie, które spadło na mnie. Okazało się, że to nie podobrazie jest takie ciężkie, tylko noga Programisty, która leniwie spoczywała na moich pieknych odnóżach.

Wszędzie widzę pracę. Dwa świetliki w oczach zapalają się, kiedy ktoś mnie spyta o sztalugę. Nawet spać nie chcę u Entera, bo u Mamy mogę jeszcze do późna w nocy spokojnie popracować. Wszystko się zmienia. A dziś mecz. Spotkamy się ze znajomymi i znowu będzie dużo śmiechu. Chłopcy, jak na bal przedszkolaków, założą swoje dziwne czerwono-białe czapeczki i zacznie się oglądanie meczu oraz delektowanie nektarem Bogów (albo jak kto woli chmielnym sokiem) lub wodą niekoniecznie gazowaną. A potem będziemy się bawić.
 
Pochłonięci zajęciami nie mamy czasu dla siebie – zostaje nam GG. Smutne nastały czasy. Czasami mi odwala i zaczynam pisać głupie teksty:

Jedyna: kochany czy ty wiesz, że w domu masz coś najwspanialszego na świecie?
Enter: wiem
Jedyna: a co to takiego?
Enter: komputer :)
Jedyna: zła odpowiedź!!!

Jedyna: Czy wiesz, że Bóg obdarzył cię łaską spędzania czasu ze mną?
Enter: Przegrzało Cię
Jedyna: tak :)

Dziś Enter pozwolił mi popracować na dużym komputerku. Miałam zdjęcia na płycie i nie wiedziałam co zrobić. Instrukcja Entera była prosta:

Enter: wsadź płytkę w dziurę i bedzie działać.
Jedyna: w którę dziurę
Enter: w którą chcesz.

Obserwacja nr 1:

Programista na czas meczu staje się znawcą piłki nożnej.

Obserwacja nr 2:

Programista udziela bardzo jasnych wskazówek.

23 maja 2006
Komentarze: 11

Trochę powagi…

Wielkie plany mają to do siebie, że często nic z nich nie wychodzi.

Mieliśmy w planach zamieszkanie w domku, w zamian za regulowanie opłat i opiekę. Wybraliśmy sobie pokoje. Czerwona strzała już wiedziała, że garaż należy do jego czerwonej niuni. Patyk zajął już strych z myślą o sztaludze i łaskawie zgodził się na towarzystwo mojej drewnianej dziewczynki. Generał wybrał sobie gabinecik. Ustaliliśmy grafik sprzątania.

Kłóciliśmy się o telewizję – jaki pakiet chcemy.  Oczywiście jak przystało na mnie, walczyłam o brak filmów przygodowych, a myślami byłam w ogródku.

Pewnego dnia czar prysł. Nici z domku… Szukając innego  lokum zostałam oblana zimną wodą. Ceny kosmiczne. W kraju gdzie zarobki są niskie a koszty utrzymania przekraczają dochody nie stać nas nawet na psa.
 
Przestałam narzekać.

Generał cieszy się, że  dotarło do mnie na jakim świecie  żyję.  A ja już się nie buntuję i staję się pomału takim samym pracoholikiem jak on. 

Przypomniało mi się – o moim blogu napisano w ostatniej Polityce (jestem w bardzo zacnym towarzystwie):

A dziś dostałam kwiaty!

10 maja 2006
Komentarze: 22

Wprawa

Korzystając z dobroci nieba postanowiliśmy wyruszyć na rowerową wyprawę. Enter wrócił z pracy, trochę pokrzyczał i zaczeliśmy szykować się do wyjścia. Na początku szukalismy kluczyka, aby odpiąc nasze rowery. Kluczyk się gdzieś ukrył. Generał zaczął się złościć. Patrzę na niego i nagle wiem gdzie może być ten zagubiony klucz:

  • Generale, zostawiłam kluczyk w domu.
  • No to świetnie, jesteśmy już spóznieni i nie damy rady. Bardzo Ci dziękuję.

Poszłam do domu po klucz. Wróciłam, spakowałam plecak. Generał położył go w przedpokoju. A ja do rowerów. Szykujemy się do ruszenia, patrzę się na Entera.

  • Generale, gdzie plecak?
  • Ty miałaś go zabrać!

 Poszłam po plecak. Ruszyłam zła i słyszę:

  • Co tak wyciełaś, nie widzisz że nie mogę jechać?

 Zawróciłam.

  • Nie mam powietrza w przednim kole.

Nasz towarzysz podróży Patyk pojechał po pompkę. Po 15 minutach podróż się rozpoczęła. Przez całą drogę słyszałam:

  • Za wolno jedziesz! Nie zwalniaj! Szybciej! Ty nawet na rowerze jeżdzic nie umiesz!

Podróż zakończyła się ciszą.

Obserwacja:

Enter wymaga żebym była kimś kim nie jestem. Jeśli robię coś inaczej to jest wielki krzyk.

6 kwietnia 2006
Komentarze: 26

Rewolucja

Przychodzi taki dzień kiedy kobieta chce pozostawić swój ślad. Wczoraj przyszedł ten dzień w życiu Entera. Wyjęłam kołki, pięknotkę groźną wiertarkę zawieruchę i kazałam wiercić Enterowi. Wywiercił. Nie obyło się bez krzyków. Wiertarka się rozwaliła, wiertło wchodziło jak w masło, ale co tam – najśmieszniejsze, że mój wszystko najlepiej wiedzący włączył wiertarkę i nie przełączył pracy wiertła na obroty we właściwą stronę. Półki po długich bojach, gdzie młotek zastępowały kombinerki, a śrubokręt był rowerowy, zawisły. Zafalowały na ścianie czekając na towarzyszy boju.

  • Jedyna, kładź tam tylko lekkie ksiązki…

Po tych słowach Generał rzucił wszystko, otrzepał swe piękne dłonie z kurzu i wyszedł. Próbowałam zaglądać co on tam takiego robi, ale był już w innym zero-jedynkowym wymiarze. A ja korzystając z okazji zrobiłam rewolucję w pokoju. Po godzinie przyszedł Enter i powiedział:

  •  Gdybyś nie mieszkała tu jedną nogą, to pomyślałbym że orientacja mi się zmienia.
Image Hosted by ImageShack.us

Image Hosted by ImageShack.us



Obserwacja:

Enter czarną robotę pozostawia innym. Może uważa, że jest stworzony do celów wyższych. Ale co by było gdyby zaczął sprzątać?
Bałagan, a może to by był przełom w programowaniu? :)

14 marca 2006
Komentarze: 43

Pranie i Królik…

Dni biegły powoli. Tak naprawdę nie było o czym pisać.

Ale wczoraj to dopiero byl dziwny wieczór. Generał postanowił zrobić pranie. Zainstalował pralunię, otworzył jej duży brzuch.
Napchał ciuszków. Włączył programik króciutki, a ona mignęła zadowolona swoim zielonym wyświetlaczem.
Enter nie chciał mojej pomocy i dopiero gdy skończyło się pralkowe szaleństwo poprosił o pomoc przy rozwieszaniu prania.
Rozmawialiśmy o polityce, o życiu i nagle widzę Generała jak trzyma skarpetkę pod swoim nosem.

  • Jedyna, skarpetka dziwnie pachnie.
  • Kochany, dziwnie pachnie przed praniem.
  • Jedyna, nie wlałaś plynu?
  • Nie.
  • A wsypałaś proszek?
  • Nie. Ty wsypałeś.
  • Ja nie wsypałem…

Obserwacja:

Programista skupia się na rzeczach technicznych. Zauroczony techniką zapomina o dodatkach.

Leżąc w łóżku znowu zaczęła mi się faza na dziecko.

  • Kochany, zrób mi dziecko.
  • Jedyna – możemy najpierw potrenować?
  • Kochany, to chociaż królika, ale jak ja sobie dam radę z jego kłakami? Bedę miała zgagę.
  • Kochana potrenujmy, chociaż królika.

Usnęłam przed treningiem, z myślą o króliku.

5 marca 2006
Komentarze: 45

ElO zIoMeCkI…

Wstałam, przeczytałam komentarze i zwariowałam.

  • Generale, chcę być słodziutka jak karmelek!!!
  • Zgłupiałaś?
  • Chcę iskrzyć jak popsute gniazdko! Zmieniam swoje życie… Zakładaj dresy i chodźmy w miasto!

3 marca 2006
Komentarze: 31

Rozkminka numer 5

General nie znudził się jeszcze ślicznotką, praleczką białą. Nie przekompilował jądra pralkowego. Tak naprawdę nic się nie dzieje, może to ta pogoda rozleniwia mnie i całe moje otoczenie. Dzisiaj siedzę i myślę. Nie ma na tym blogu podwójnego dna. Życie nie zawsze jest wesołe.

Życie samo w sobie jest smutne i dziwię się, że znajduję słowa aby opisać  przewrotne zachowanie mojego Programisty.

Dziś podsłuchałam rozmowę dwóch Pań. Jedna z nich powiedziała, że jak dostanie emeryturę, zapłaci za mieszkanie i wykupi leki to zostaje jej sto złotych. Czy po takich słowach mogę spokojnie pisać o stabilnym stolcu Generała? Jedyne, z czego mogę się cieszyć to to, że Generał nie poszedł w ślady pewnego admina i nie wysuszył kota na kaloryferze.

Do Panów doszukujących się smutku:

Zajrzyjcie na blogi młodych nastolatek. One mają dopiero wesołe życie.

27 lutego 2006
Komentarze: 28

Pralki jest ten świat…

Sobota

Generał był tak łaskawy, że zabrał mnie na spacer. Chodziłam po wodzie za namową Generała. Myślałam, że się zsikam ze strachu.
Ale wzięłam się w garść i nie popuściłam. Enter robił mi zdjęcia i co jakiś czas mówił:

  • Jedyna, Ty nawet dobrze wyglądasz w świetle dziennym.
  • Kochany – a daj mi porobić zjecia?
  • A myłaś ręce?
  • Tak.
Image Hosted by ImageShack.us

Robiłam zdjecia, karmiłam małe kaczory. Enter nie przypominał znanego mi programisty. Nawet biegał.

  • Jedyna – pierwszy i ostatni raz widzisz jak biegnę.

Image Hosted by ImageShack.us

Niedziela

Wstałam wczesnie jak kura, na którą krzyczy młody kogut. Zrobiłam kanapki, obok talerza położyłam pilota od telewizora, zrobiłam herbatę.
Zawołałam mojego jedynego. On przyszedł zaspany, usiadł, wziął pilota, kanapeczkę do buzi i nic nie powiedział.
Próbowałam zrobić pranie, ale pralka zaniemogła. Generał popatrzył, podrapał się po głowie i powiedział:

  • W dupie mam pralkę. Kupujemy nową.

Popołudnie spędziliśmy jak zwykła katolicka rodzina na szukaniu pralki. Pralunia jest wspaniała i ma wyświetlacz oraz dużo przycisków.

Poniedziałek

Generał jest chory i marudzi. Przywieźli pralunię i Generał nie może się doczekać ustawiania programów.

Image Hosted by ImageShack.us

Obserwacje

Generał uwielbia spacery gdy ma aparat.
Uwielbia sprzęty na których jest dużo przycisków.
Jest silny jak wół, bo wniósł praleczkę z kolegą Patykiem.
Chciałabym być teraz pralką. Zachwytów nad nią nie ma końca. Jest pieszczona smuklymi paluszkami Generała :)